Pan Krzysztof Michałek, organista w krakowskim Sanktuarium Miłosierdzia jest człowiekiem niezwykle zapracowanym. W ciągu trzydziestu minut, jakie zgodził się nam poświęcić w czwartkowe popołudnie, zrozumieliśmy dlaczego. Wydaje się, że szczególnie cenieni i poszukiwani są ludzie, którzy swoją życiową pasję łączą z najwyższym profesjonalizmem, a w przypadku ludzi sztuki – artyzmem.
Czego można się dowiedzieć w pół godziny? Okazuje się, że… ogrom. Wszystko zależy od tego, kto opowiada i prezentuje. Pan Michał, kilku osobom z klasy III d na ich przedostatnim czwartkowym wyjściu nie tylko opowiedział, jak z grubsza działa najdoskonalszy, najbardziej rozbudowany instrument jaki człowiek tworzy, czyli organy. Również zademonstrował promil ich możliwości, kilka dźwięków, akordów, zestrojów jakie można wydobyć z pięciu tysięcy piszczałek łagiewnickiego instrumentu.
I mało tego! Mogliśmy wejść do środka! Czy jest inny instrument, który to umożliwia!? Może fortepian, choć nie dla każdego i – generalnie – po co. A tutaj stanowczo jest po co. Zobaczyliśmy najmniejsze piszczałki, nie osiągające rozmiarów wkładu do pióra i takie kilkumetrowe, a podobno z drugiej strony, na którą już niestety nie starczyło nam czasu, są i takie, w których mógłby się zmieścić człowiek.
Na koniec mogliśmy zobaczyć pana Michała w działaniu, gdy usiadł za klawiaturą, jak za urządzeniami kokpitu Boeinga 747 (zapewne niewiele bardziej skomplikowanymi i również skomputeryzowanymi) i włączył się w codzienną, transmitowaną z Łagiewnik na cały świat Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
To niezwykłe, powiedziałbym: zaskakująco niezwykłe wyjście miało jeszcze i inne wymiary. Rozpoczęło się znakomitą pizzą, a w trakcie zażyliśmy również fantastycznej panoramy z wieży widokowej w Sanktuarium.